Dziś opuszczamy to mile miasteczko, naprawde warto tu spedzic troche czasu. Na pozegnanie poszlismy na szybkii spacer na plaze i wracajac spotkala nas super niespodzianka- zobaczylismy dzikie kangury na wolnosci. Staly w wyschnietym korycie rzeki i o maly wlos bysmy je przegapili tak super stapiaja sie z otoczeniem. Ale tknieta przeczuciem cofalam sie 2 razy i w koncu je dojrzalam :) Niesamowite, ze tak blisko zabudowan sa takie egzotyczne dla nas zwierzeta. No ale dla Aussie to tylko szkodniki. Po tym ciekawym spotkaniu pojechalismy na postoj Greyhound i po 1 godz spoznienia bylismy juz w drodze na poludnie do Surfers Paradise. zgodnie z australijska maksyma 'no worries' spokojnie czekalismy na autobus lapiac promienie slonca i myslac o tym, ze w Polsce takie czekanie byloby o wiele mniej przyjemne ;)
Zastanwialismy sie co nas czeka w Surfers Paradise gdyz wiekszosc osob odradzalo nam to miejsce z powodu tzw schoolies, czyli dzieciakow ktore skonczyly szkole srednia i 'swietuja' to wydarzenie ;)
Po 10 godz w autobusie moglismy przekonac sie na wlasne oczy co oznacza fenomen schoolies ;) z okien samochodu widzielismy olbrzymie grupy pijanych nastolatkow, bijace sie na ulicy dziewczyny, samochody policji na sygnalach i tzw schoolies support volounters czy cos w ty stylu. Na szczescie brzmi to gorzej niz wyglada ja sie znajdzie wsrod nich ;) Poszlismy na wieczone rozeznanie i trfilismy w samo serce olbrzymiej imprezy :) doslownie tysiace dziecikow na plazy, kazdy w jakis sposob oznaczony (opaski na rece, identyfikatory, koszulki z tajemniczymi dla nas cyframi i haslami) d tego glodna muzykai duuuuzo alkoholu, dla wieksosci zdecydowanie za duzo ;) Postanowilismy jutro dolaczyc do tej zabawy :) ciekawe, czy nas wpuszcza ;) Jak na razie schoolies nie przejawiaja zlych zamiarow wobec nas, nawet nas pozytywnie zaczepiaj ('give five' ;) jezeli dadza nam w nocy spac to ja nie mam nic przeciwko :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz