piątek, 11 listopada 2011

Singapur

Pierwsza czesc podrozy za nami. I od razu to co lubimy najbardziej- kontrast pogodowy :) w Polsce temperatuta w okolicach 0 stopni, w Singapurze ok. 30 :) Przelot jak to przelot, 12 godzin w samolocie to nienajlepsza czesc wyprawy, ale obowiazkowa, wiec staralismy sie przespac caly lot. Mi sie prawie to udalo, ale jestem znana z milosci do spania :) W samolocie bardzo duzo Polakow zmierzajacych w roznych kierunkach- Tajlandia, Malezja, Indonezja.
Wracajac do Singapuru, po wyladowaniu, pomimo zmeczenia, postanowilismy od razu podejsc ambitnie do tematu i zamiast zamowic taxi pojechalismy metrem, dalismy rade :) Nie sposob pogubic sie w metrze w Singapurze, na kazdym kroku informuja na jakiej jest sie stacji, jaka jest nastepna, ktore dzrzwi sie otworza itd :)
Zgodnie z planem zakwaterowalismy sie w Hostelu Fernloft ktorego niewatpliwa zaleta jest polozenie- w centrum Chinatown :) Nie obylo sie bez wieczorno-nocnego spaceru i kolacji z chinskich smakolykow. Bardzo kolorowo, glosno i goraco, tak mozna podsumowac ten wieczor. Zgodnie z planem wrocilismy ok. 23, ale Pani z hostelu bardzo nas namawiala na spacer nad rzeke (de facto do Marina Bay), zapewniala, ze nie pozaujemy, wiec nie dalismy sie za dlugo namawiac i ruszylismy :) Mielismy isc pol godziny, ale nasze tempo spacerowe pozwolilo pokonac ten odcinek w ok. 15 minut :) i nastepna godzina uplynela przy Marine Bay. Niesamowite widoki- nowoczesne biurowco-wiezowce, pieknie oswietlone hotele, czysto i spokojnie. Od razu rzuca sie w oczy kontrast do Caracas, gdzie po przekroczeniu progu hotelu grozily najwieksze niebezpieczenstwa swiata...Szybko doszlismy do wniosku, ze na co drugiej naszej wyprawie mozemy swobodnie wloczyc sie w nocy po miescie, nastepny wniosek byl taki, ze chcemy miec taka mozliwosc na wszystkich naszych wypadach :)
W taki oto sposob minely nam ponad 2 godziny i wrocilismy do hostelu ok. 1:30 w nocy, szybki prysznic (w tym klimacie mysli sie o nim srednio co 5 minut) i spac. A z rana snadanie na swiezym powietrzu (o ile mozna tak powiedziec o powietrzu w miescie ;) z widokiem na zabudowania Chinatown na tle wiezowcow, super kontrast. O hostelu warto wspomniec jeszcze w kontekscie jego gosci, oprocz nas przebywaja tu ciekawe osoby z Malezji. Ciekawe dlatego, ze jest dziewczyna mowiaca meskim glosem (czyli niedziewczyna ;) ktora od stop do glow chodzi ubrana w stroj niebiesko-bialego misia i chlodzi twarz przenosnym wentylatorem. Jej kolega upozorawany na dziewczyne ma szyje owinieta kawalkiem blachy, stosuje wiecej kosmetykow do makijazu niz ja i chodzi w 'szacie' tzn ciagnie sie za nim kawal materialu. Pozostale osoby sa 'normalniejsze' tzn chodza tylko ze swiecacymi mieczami, ubrani jak punki lub w jasnej peruce uformowanej w kolce ;) W kazdym razie atmosfera przyjacielska, a Pani w recepcji tak nas polubila, ze 'zafundowala' nam obiad- lontong czyli zupa ze wszystkim, a tak naprawde to glowne danie z kuchni malezyjskiej.
Za niecale 3 godziny wyruszamy na samolot do Brisbane, wiec nastepny dzien w podrozy (ok. 10 godz) ale od jutra juz typowe wakacje, robimy to co chcemy (a wiec znajac nas dzien zaplanowany od rana do nocy i przemierzone kilometry tras dziennie ;)
Mam nadzieje, ze w Brisbane uda sie zrzucic zdjecia, nocne widoki Singapurskie sa naprawde niesamowite :)



 





2 komentarze:

  1. super ;-) Żemo wrzuć fotki, szczególnie tego niebiesko-białego misia-pysia ;-) oraz tych ze swiecącymi mieczami, yehh

    OdpowiedzUsuń
  2. Mala, zdjec freakow nie mamy, ale mamy przygotowanie misternej fryzury ;) i oczywiscie widoczki :P

    OdpowiedzUsuń