czwartek, 17 listopada 2011

Fraser Island - dzien 2 i nieoczekiwana zmiana planow...

Od rana znowu w drodze tzn po bezdrozach plazy w kierunku Indian Heads. Po drodze spotkalismy plaszczke (niezywa) i psa dingo (zywy), tu naprawde jest sporo egzotycznych zwierzat :)
Wracajac do Indian Heads- niesamowity widok, wdrapalismy sie na sam szczyt klifu i to co zobaczylismy zapieralo dech- blekit, granat i turkus wody, zielone rosliny, bialy piasek a do tego delfiny, zolwie i plaszczki :) az nie chcialo sie stamtad odjezdzac.
Nastepny punkt to Pinacles (czy cos takiego) czyli kopce z wielokolorowego piasku, ale po Indian Heads nie zrobily juz na nas takiego wrazenia. Nastepnie chwila przy wraku statku i Eli's Creek gdzie uslyszelismy radosna nowine, ze nasza wycieczka do Wielkiej Rafy Koralowej zostala anulowana... Ale co to dla nas, postanowilismy na wlasna reke zorganizowac wypad :) Wysiedlismy w Rainbowbeach i przez ponad 1 godz okupowalismy miejscowa agencje turystyczna, ale wychodzi na to, ze mamy to co chielismy, czyli przejazd (6 godz do Agnes Water...), zakwaterowanie w fajnym miejscu (wg dziewczyny z informacji turystycznej) i rejs na rafe :) Przy okazji po raz kolejny potwierdzilo sie, ze Australia jest mega droga, ale wole nie przeliczac ile srednio placimy za nbocleg (dla ciekawskich- ok. 90 AUD, a nie sa to zadne super luksusowe warunki ;)
Jutro sie okaze, czy wszystko poszlo zgodnie z planem, trzymac kciuki :-D












3 komentarze:

  1. ale suuuper zazdroszcze... tylko nie zbierajcie zadnych kamieni czy skal podobno przynosza pecha... buziaki pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. dzieki :) trzymanie kciukow pomoglo :) bylo nawet lepiej niz sobie to wyobrazalismy

    OdpowiedzUsuń